(felieton)
Przykładem tego, co najgorsze w samorządzie, było ostatnie Zebranie Wiejskie. Przez lata „sołtysowania” byłem przekonany, że obowiązuje 7-dniowy termin na zwołanie zebrania wiejskiego. Ostatnio, analizując statut, ze zdziwieniem zauważyłem, że w stosunku do sołtysa takiego wymogu nie ma. Teoretycznie można zwołać zebranie wiejskie z dnia na dzień – byłoby to niepoważne, ale niestety zgodne z prawem. Inną, starą zaszłością jest obowiązek powiadamiania mieszkańców o zebraniach, jak również o podjętych uchwałach drogą rozplakatowania. Pomyślałem, że można by to zmienić i przygotowałem projekt specjalnej uchwały – wniosek o zmianę statutu sołectwa. W czasach, gdy byłem radnym, statuty zmienialiśmy kilkukrotnie (głównie z powodu COVID)- jest na to specjalne procedura i da się to bez problemu zrobić.
Zaproponowałem uzupełnienie istniejącego statutu o te 2 rzeczy – określenie minimalnego terminu na zwołanie zebrania oraz publikowanie wszystkiego – informacji o zebraniach, uchwał i sprawozdań – na stronie BIP-u urzędu, lub innej wiarygodnej, tzn. prowadzonej zgodnie z jakimiś regułami przez wiarygodny organ, najlepiej z brakiem możliwości wprowadzania poprawek (co ma znaczenie w dobie fejkniusów).
Dokumenty sołeckie można by też publikować na stronach mniej wiarygodnych (np. prywatnych), ale w tym momencie musiałyby być podpisane elektronicznie przez sołtysa (wtedy można łatwo sprawdzić, czy dokument jest prawdziwy). Są to istotne sprawy, podobne problemy miały banki np.z przesyłaniem pism i regulaminów klientom i przekazanie przez zwykłą stronę banku zostało zakwestionowane i zmienione.
Proponowałem też, aby rozważyć przesłanie np. informacji o zebraniu np. poprzez e-mail jakąś listą dystrybucyjną lub wdrażane obecnie e-doręczenia. Są dziś odpowiednie możliwości techniczne i naprawdę nie wymaga to od nikogo pracy. Nikt ręcznie nie musi niczego wysyłać, raz się publikuje dokument i trafia on do zainteresowanych, którzy gdzieś wcześniej wyrażą taką wolę. Wystarczy chcieć.
Wydawałoby się, że w czasach, gdy niektórzy za przeproszeniem relacjonują w internecie co je ich pies, moje propozycje nie będą jakąś specjalną kontrowersją. Wszelkie przepisy prawa, wszystkich możliwych organów są publikowane, z wyjątkiem sołectw i rad dzielnic (tzw. jednostek pomocniczych). Czas to zmienić. Jak ktoś chce plakaty, to niech zostaną, ale jakoś nie przypominam sobie rozplakatowanych uchwał Zebrań Wiejskich. A i niejeden z nas pewnie chętnie poczytałby, co się dzieje w Leszczynach, Przegędzy czy jakiejś innej miejscowości.
Rozgorzała dyskusja. Z ust p. Radnego usłyszałem, że szkoda czasu Rady Miejskiej na takie rzeczy. Pojawiły się pytania po co to zmieniać, dobrze jest jak jest itp. Najpierw skreślono przesyłanie informacji o zebraniu, a ostatecznie upadła całą uchwała. Nie poparli jej członkowie rady sołeckiej (z jednym wyjątkiem – dziękuję), obecni strażacy (bo oni zmieniali swój statut i to było strasznie ciężkie), a w ślad za nimi niektórzy mieszkańcy. Żeby było śmieszniej, niektóre z osób głosujących na „nie” za „moich” czasów jak najszybciej chciały wszystko publikować. Cóż, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Propozycja drugiej uchwały dotyczyła budowy sieci gazowej w Książenicach. Po „zatwierdzonym” w 2024 r projekcie niestety nie nastąpiła budowa. Bo firma nie ma pieniędzy. Bo zmieniła się perspektywa. Bo gaz jest niedobry. Tymczasem Rafał Trzaskowski, wiceprzewodniczący aktualnie rządzącej partii, mówi oficjalnie, że nie ma „Zielonego Ładu”. Przypomnę, że Zielony Ład zmusza nas do fotowoltaiki i pomp ciepła, ja od kilku lat kopię się z Tauronem i uważam, że musi być jakaś alternatywa, bo jak wszyscy założą pompy ciepła, to sieć padnie. Stąd moja sugestia, z powołaniem się na słowa pretendenta do najważniejszego stanowiska w Państwie, żeby wrócić do zapomnianej budowy, wykorzystać w tym celu może jakieś fundusze unijne, może KPO, a może wreszcie środki z Zielonego Ładu. Niech gminni urzędnicy pomogą państowej firmie, bo potrafią pozyskiwać środki. Niech parlamentarzyści wezmą się do pracy i poszukają środków w budżecie i możliwości prawnych ich wykorzystania.
Nie rozumiem oburzenia (nie wiem – zwolenników czy przeciwników p. Rafała ?- czyżby zwolennicy nie wierzyli tym słowom, a przeciwnicy uznali, że nie należy ich wykorzystać?) i oskarżeń o politykę na szczeblu samorządu. Tak, to jest polityka. Polityka to działania podejmowane przez władze publiczne, mające na celu kształtowanie warunków życia społecznego i gospodarczego.
Zostałem oskarżony, że to nie zadanie własne gminy, i zmuszam do łamania dyscypliny finansów publicznych. Niestety nie miałem pod ręką przepisu:
Art. 7. [Zadania własne gminy]
1. Zaspokajanie zbiorowych potrzeb wspólnoty należy do zadań własnych gminy. W szczególności zadania własne obejmują sprawy:
3) wodociągów i zaopatrzenia w wodę, kanalizacji, usuwania i oczyszczania ścieków komunalnych, utrzymania czystości i porządku oraz urządzeń sanitarnych, wysypisk i unieszkodliwiania odpadów komunalnych, zaopatrzenia w energię elektryczną i cieplną oraz gaz;
Poza tym to podobno uważam, że urzędnicy gminni są kiepscy (bo powiedziałem, że na pewno w Urzędzie są fachowcy, którzy się na tym znają), a oni takie dwa wspaniałe projekty OZE zrobili. Opadają ręce. Autor wypowiedzi zapomniał, że pierwszy projekt OZE był akurat za mojej kadencji. I nie chwaląc się, był lepszy od obecnego, bo nie wykluczał osób prowadzących działalności gospodarczej.
A w ogóle to projekt uchwały jest słaby i źle napisany i trzeba go odrzucić. Po co poprawiać, ważne że dokopaliśmy Szczechowi i możemy iść do domu. A co tam gaz. Na szczęście znalazł się jeden sprawiedliwy, który w ostatniej chwili wystąpił z uchwałą „Niech Rada Miejska uchwali apel, że chcemy gaz” Poprosiłem, żeby dopisać, żeby apel przekazać parlamentarzystom. I przeszło. Tyle, że nad apelem Rady Miejskiej też trzeba się bedzie zastanowić i opisać dlaczego chcemy gaz i skąd chcemy środki. Żeby nie było „piniędzy ni ma i nie będzie”.
Dlaczego we wstępie napisałem najgorsze w samorządzie? – otóż wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, że w oczywistych nieraz sprawach trzeba się było przysłowiowo „kopać z koniem” i rozsądni na ogół ludzie, których znałem potrafili w prostych sytuacjach piętrzyć problemy, po to aby mieć święty spokój. Tak było niestety i teraz. Zamiast coś zrobić RAZEM dla naszej społeczności, RAZEM po raz kolejny okazało się pustym sloganem, który w praktyce brzmi „ino nie ty”.
Marek Szczech


